niedziela, 5 lipca 2009

Polowanie w Górach Wododziałowych



Alan pochodzi ze starej australijskiej rodziny rolniczej. Jego przodkowie przyjechali do Tamworth w Nowej Południowej Walii ponad 100 lat temu z Niemiec, wyznaczyli palikami ziemię i od tego czasu kolejne pokolenia tam gospodarzą. Ziemi jest stosunkowo niedużo - kilkadziesiąt hektarów i trudno się z niej utrzymać, więc Alan, gdy założył rodzinę, wyspecjalizował się w robieniu płotów.

Na każdej australijskiej farmie płoty są najważniejsze, bo zastępują juhasów i pastuchów. Dzięki nim bydło nie ucieka, i, jak odpowiednio podrośnie, można je przez specjalny podjazd zapędzić na wynajętą ciężarówkę, która zawiezie je do rzeźni, skąd na konto przyjdą pieniądze. Za część forsy kupuje się cielaki i transportuje na farmę, reszta to czysty zysk farmera. Spotyka się tu farmy liczące kilka tysięcy sztuk bydła obsługiwane przez dwie osoby. Na wsi każdy mężczyzna poluje. To nie ekskluzywna rozrywka - to codzienność. Dzikie kozy strzela się na mięso dla psów, kangury, walabie i dziki - bo niszczą płoty i wyżerają cenną trawę, króliki, bo jest ich za dużo.


Les, Justin i Alan w niedzielę zabrali mnie na polowanie. Specjalnie przystosowaną do celów myśliwstwa czterdziestoletnią Toyotą Landcruiser bez szyb ruszyliśmy w góry. Prowadził Justin, a Alan siedział obok kierowcy ze sztucerem gotowym do strzału i wypatrywał zdobyczy. Minęliśmy kilka kangurów pasących się w eukaliptusowych zaroślach. "Za stare," stwierdził Justin, "mięso z nich jest twarde i nie będzie Ci smakować".


Gdy wyjechaliśmy zza zakrętu wyboistej drogi gruntowej, w odległości około dwustu metrów zobaczyliśmy czarnego kangura. Justin zatrzymał auto, Alan szybko zmierzył się i jednym strzałem powalił zwierzę. Podjechaliśmy bliżej. Strzał był na tyle celny, że kangur nie męczył się - zdechł natychmiast. "Gdzie nauczyłeś się tak celnie strzelać, w wojsku?" - spytałem. Zaśmiał się krótko. "Nauczył mnie strzelać ojciec, którego uczył dziadek, a dziadka pradziadek," odpowiedział. "Na wsi prawie każdy jest wyborowym strzelcem. W Outbacku to normalka, nie tak jak wśród tych opitych winem próżniaków w miastach," dodał ze śmiechem Justin.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz